niedziela, 2 listopada 2014

Prague

Kolejny raz biorę się za bloga i nie umiem pisać regularnie. Cóż, może teraz będzie inaczej! Tylko dajcie mi motywacje i jak już tu zajrzycie zostawcie po sobie jakiś komentarz - co zmienić, co Wam się podoba, a co nie. W ten sposób pomożecie mi trochę go ulepszyć.

Jakiś czas temu obiecałam, że pokażę Wam moją fotorelację z Pragi. Dziś przez moje problemy zdrowotne znalazłam chwilę czasu i po obejrzeniu po raz 100 "The Nightmare Before Christmas" (kocham Burtona!) stwierdziłam, że nie ma co marnować czasu i zabieram się za post!
Jeśli śledzicie mojego aska wiecie o tym, że wycieczka do Pragi była prezentem urodzinowym zorganizowanym przez mojego Mateusza. Sposób w jaki mi to przekazał był świetny! Byłam niesamowicie zaskoczona, ponieważ cały czas myślałam, że dostanę:
a) rower,
b) kota.
Jednak było to dla mnie miłe zaskoczenie, bo razem z kolejnym kotem mama wyrzuciłaby mnie za drzwi.

DAY 1


Wycieczkę zaplanowaliśmy pod koniec lipca łącząc ją z naszą 7 rocznicą związku. Po raz kolejny wybraliśmy PolskiBus jako transport. Niestety tym razem trochę nas zawiódł. Wyjeżdżaliśmy w nocy ok. 2:00. Autobus był już prawie pełen, więc siedzieliśmy osobno (halo, niech ktoś w końcu wpadnie na rezerwację miejsc!), a do tego było cholernie zimno, bo nie wiedzieć czemu wpadli na pomysł, żeby włączyć klimatyzację! Dopiero za Wrocławiem udało nam się usiąść razem, co było dla mnie błogosławieństwem, bo resztę drogi przespałam na kolanach M.

Po ok. 10-11 godzinach drogi byliśmy w końcu na miejscu. Kolejnym problemem było znalezienie drogi do hotelu. Jednak moja orientacja w terenie + umiejętność dogadywania się z ludźmi M. sprawdziła się po raz kolejny! Hotel zarezerwowaliśmy jakieś 15 minut tramwajem od centrum i właściwie przez całą Pragę poruszaliśmy się tramwajami lub metrem.
Po prysznicu i drzemce obudziło mnie niemiłe zaskoczenie w postaci zapalenia spojówek. Cholerna klimatyzacja.... Pierwszego dnia spuchło mi prawe oko, a drugiego dnia lewe, żeby było równo.
Wieczorem wybraliśmy się na zwiedzanie. M. był w Pradze po raz kolejny, więc pełnił rolę mojego przewodnika.
W części zabytkowej w okolicy Mostu Karola Praga wygląda przepięknie. Nienaruszone zabytki, piękne mosty, wspaniała architektura. Jednak, gdy wyjeżdża się kawałek dalej ma się wrażenie, że jest tam dość brudno. Przynajmniej mi się tak skojarzyło.
Jednak nie odbiera to uroku temu miastu. Był już wieczór, więc klimat był magiczny. Stolica Czech bardzo przypomina mi nasz Kraków, który jest jednym z moich ukochanych polskich miast.
Moim ulubionym rodzajem zwiedzania jest po prostu spacerowanie. Nikt Cię nie goni, nikt nie ględzi nad uchem, nikt nie popędza. Spacerowaliśmy sobie, gdzie mieliśmy ochotę i zaczęliśmy od uliczki naprzeciw Mostu Karola. Szukając jakiejś restauracji oczywiście zaczepił nas jakiś facet zauważając, że jesteśmy turystami i Polakami i zaczął do nas rzucać tekstami typu "dzień dobry, zapraszamy" i jakimiś podstawowymi zwrotami haha! :) Muszę przyznać, że nas skusił!
Objedliśmy się jak świniorki i poszliśmy w końcu na Most Karola. Wieczorem nie było tak tłocznie jak za dnia, ale i tak trudno było przejść swobodnie. Jednak widok na Wełtawę i pięknie oświetlone budynki na jej brzegu był wart tłoczenia się z innymi ludźmi.
Moje oczy takie piękne </3

Mój kochany M. <3



Kocham miasta nocą. Mają niesamowity klimat. Te światła, ludzie, muzyka. Uwielbiam to!

DAY 2

Drugi dzień zaczęliśmy od śniadania w hotelu. Znowu napchaliśmy się jak świniory, żeby nie zgłodnieć do wieczora, bo nie chcieliśmy tracić na 3 posiłki w ciągu dnia. Ekonomiczni!
Oczywiście drugim punktem wycieczki po Moście Karola były Hradczany czy jak kto woli Prazsky Hrad. Dojazd tramwajem był świetny! Przejeżdżał przez wąskie uliczki między budynkami, wjeżdżał pod górę, gdzie ciągnęły się widoki na całą Pragę. Właśnie - kolejną rzeczą, którą polubiłam w Pradze są widoki! Jest wiele miejsc, w których można obejrzeć miasto z góry i zobaczyć te wszystkie uliczki i czerwone dachy. 
 
Niestety byliśmy tylko we dwójkę, więc z całej wycieczki mamy głównie nasze głupie samojebki <3. Parę razy prosiliśmy innych ludzi o zrobienie nam zdjęć, ale na każdym wyglądam jak Pudzian, więc nie ujrzą światła dziennego. Zwłaszcza moja słynna noga Pudziana, czyli moje umięśnione uda podczas spaceru po Ogrodach Królewskich.
Stwierdziłam, że chodzenie w okularach będzie lepsze dla innych ludzi, którzy nie będą musieli widziec moich zaropiałych oczu.



Jak zwykle my i nasze szczęście. Poszliśmy wykupić bilety na zwiedzanie katedry i kilku innych obiektów na Hradczanach, ale oczywiście w tym momencie musiała zebrać się cholerna burza, która waliła w wieże katedry. A oczywiście my tak bardzo nieogarnięci (dobra, tak naprawdę to ja nieogarnięta) nie wzięliśmy nawet parasola, a ja na zwiedzanie wybrałam się w cienkich sandałkach. No to co nam pozostało... Schowaliśmy się pod daszek, pod którym spędziliśmy godzinę po czym stwierdziliśmy, że to nie ma sensu i lecimy w deszczu na łeb na szyję do pierwszego punktu zwiedzania. Cali przemoknięci i zziębnięci dobiegliśmy w pierwsze miejsce, gdzie okazało się, że to budynek, więc mogliśmy godzinę wcześniej pobiec tam i zwiedzać bez deszczu... mało tego, dobiegliśmy tam, weszłam do toalety, a po wyjściu z niej nie mogłam się stamtąd wydostać, bo okazało się, że już zamykali.... Takie szczęście możemy mieć tylko my. Ale to nie koniec, bo po wyjściu z tego budynku okazało się, że deszcz przestał padać </3.



Jednak nie mogło być tak źle i poszliśmy zwiedzać dalej. Po drodze weszliśmy do Ogrodów Królewskich. Kocham parki, więc zrobiliśmy sobie miły spacer.




I te widoki, o których pisałam wcześniej! Naprawdę piękne!


Pół godziny męczenia się, żeby zrobić sobie fajne zdjęcie z fontanną + ciągła woda na twarz. 

Wróciliśmy w okolice Mostu Karola, żeby zjeść obiadokolację. Tym razem wybraliśmy knajpkę trochę na uboczu i to był dobry wybór. Polecamy bardzo restaurację Kmotra, a zwłaszcza ich przepyszną zupę pomidorową! Fajny klimat i bardzo mili kelnerzy, którzy czasem nie do końca kumają po angielsku, ale ogólnie jest w porządku :D. 
Ten dzień wieczorem przyniósł mi kolejne efekty busowej klimatyzacji - gorączka 39 stopni i drugie oko zaropiałe... Przemiło!

DAY 3

Rano poczułam się lepiej, jednak łupanie w kościach i gorączka nie są najlepszymi sprzymierzeńcami do wielogodzinnego chodzenia i zwiedzania. Jednak byłam twardzielem i znów wybraliśmy się na Hradczany. Tym razem zwiedzać, a nie tylko siedzieć pod nimi. 
Wybraliśmy małą trasę do zwiedzania, bo i tak zapewniała wszystko co chcieliśmy zobaczyć. Zaczęliśmy oczywiście od Katedry św. Wita, Wacława i Wojciecha, która od razu skojarzyła mi się z naszą Wawelską Katedrą. Głównie przez sam układ wewnątrz i witraże, które dają piękny efekt, gdy wpada przez nie światło. Nie fotografowałam zbyt wiele, bo uważam to za bezsensowne wykupowanie pozwolenia za kilka euro.


Samą katedrę przeszliśmy dosyć szybko i poszliśmy do następnego punktu, ktory nazywał się boże-zabijcie-mnie-nie-pamiętam-jak, ale znajdowało się tam dosyć sporo obrazów, zabytkowych mebli, itp. Jednak największe wrażenie zrobił na nas - o, tutaj zaskoczenie - widok z balkonu. Znowu ta cudowna Praga widziana z góry!

Poprosiliśmy jakąś parkę, żeby zrobiła nam zdjęcie na tle miasta, ale znowu wyglądam jak jakiś buc z wielką łapą, więc Wam tego nie pokażę. Fajne wrażenie zrobiła na mnie Złota Uliczka. Te małe mieszkanka, które można było obejrzeć zza szyby. Ciekawie jest sobie wyobrazić, że ludzie kiedyś naprawdę tak żyli.




Wybaczcie mi mój wygląd, ale nie malowałam się wcale przez to cholerne zapalenie spojówek i przeziębienie. Czwartego dnia już nic w zasadzie nie zwiedzaliśmy tylko poszliśmy na zakupy, gdzie udało mi się wyczaić bluzki po 5 zł w Terranovie! Haha, zamiast pamiątek przywiozłam ciuchy. Typowe.
Ogólnie Praga bardzo mi się spodobała i myślę, że zwiedzilibyśmy więcej, gdyby nie moje choróbsko. Jednak nocą jest bardzo romantyczna i polecam wyjazd w parze. Strony imprezowej miasta nie sprawdzaliśmy, ale nie brakowało tam klubów, dyskotek czy barów. Co do tematu, który może niektórych interesować - nie było żadnych Coffeeshop haha!:) Ale kupiliśmy sobie czekoladę z ziarenkami marihuany. ;)

Mam nadzieję, że post jako tako Wam się spodobał i chociaż troszkę przybliżyłam Wam to miasto. Jedno jest pewne - Pragę każdy powinien kiedyś zwiedzić!

W razie pytań odsyłam tutaj: ask
Jak również zapraszam: fanpage